niedziela, 19 kwietnia 2009

stand-up comedy

... na początku bawi i skłania do uśmiechu, by za chwilę obrazić lub przekroczyć granicę prywatności.
Co byś zrobiła, gdyby ośmieszyła zawartość Twojej prywatności, podeszła nagle, wyrwała Twoją torebkę z Twoich rąk, a następnie, przed wszystkimi publicznie nie zważając na protest otworzyła ją i przejrzała?
A co byś zrobiła, gdyby usiadła obok Twojego faceta i zaczęła stopą odzianą w seksowną szpilkę wodzić po jego łydce, przesuwając się wyżej i wyżej?
A co, gdyby zaczęła palić, udawać odruch wymiotny, czy w końcu przy wszystkich - kazała Ci się zabić?

Miranda Piano śmieszy, bawi, wzrusza, ale też.. nie, nie zawstydza - raczej żenuje. Jednak nie najważniejsze jest to, czy spektakl był "miły", "mdły", czy w końcu "obrazoburczy.kurwiący.przegięty.przekraczający.wszelkie.granice. pozbawiony.gustu".

Chodzi tylko o to, że ona robi z nas idiotów.

Co wiemy o Mirandzie Piano? Wiemy, że wyjechała do UK w wieku 19 lat, że jest tam znaną artystką, wiemy.. wiemy mnóstwo, z gazet, z internetu, ze strony teatru. Wszystko trzyma się kupy. Idziemy więc na przedstawienie i oburzamy się jej zachowaniem, choć rzeczywiście jest prawdziwa. Ba! Jest tak prawdziwa, że wielu gości narzeka na amartoszczyznę i nieumiejętność profesjonalnego przedstawienia własnego życia.

A to wszystko o kant potłuc, bo nie ma żadnej Mirandy Piano. Wszystkie mądre gazety, które opisały jej historię z takim zaangażowaniem - dały się nabrać tak samo, jak dzisiejsi widzowie.

A jednak siedzi w głowie i myślimy o niej. O tym udawanym kopulowaniu, o paleniu papierosów na scenie, o zanegowaniu popkultury jako odłamu ponowoczesności.


Czy to znaczy, że dzisiaj już tylko fałsz, skrojony na miarę prawdy i dopracowany w najmniejszych szczegółach, aby jako prawda był odbierany, może nam dać do myślenia?

Czy tylko kłamstwo otwiera nam oczy na prawdę?


Lubię być zabijana; reżyseria: Marcin Wierzchowski; teatr Studio